Byłam pewna, że góry nie są dla mnie. Że jestem za słaba, za szybko się męczę, a mój szalony błędnik tylko utrudnia sprawę. Kilka mniej wymagających wycieczek utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że nie jest tak źle.
A góry? Góry były dla mnie łaskawe! Uraczyły mnie ulewnymi deszczami i pięknymi burzami. Dały widoki, które do dziś śnią mi się po nocach. W głowie tylko ta myśl, by wrócić i iść — z aparatem — jeszcze wyżej i jeszcze dalej. Sprawdzić ile dam radę.
Wiem jedno — nie boję się już burz. Zapomniałam o swoim strachu, stojąc nad Czarnym Stawem Gąsienicowym i wpatrując się z fascynacją w ciemne chmury, rozcinane piorunami. Ten strach został gdzieś na dnie, pod tą niesamowitą ciemną taflą wody.
Wracaliśmy przemoknięci, ale szczęśliwi.
Wreszcie nauczyłam się odpoczywać.


